lubelskie ESK

“Jak lub dlaczego mielibyśmy zaakceptować ten obraźliwy i upokarzający pionowy porządek, który nie daje nam nawet możliwości tworzenia własnej pracy?” pytają technicy zespołu technicznego Comedie de Geneve pracujący przy powstawaniu spektaklu Krystiana Lupy. Pionowy, jednorodny, wykluczający, tak czuję kulturę w Lublinie. Więc pytam i ja.

📊 Zaczęłam od przyjrzenia się wspomnieniu o ESK 2016. Szukałam kompleksowego opisu. Pierwsze co znalazłam to publikacja “Artyści Miasta” Marcina Skrzypka. Męskie nazwiska pojawiają się w niej 114 razy. Żeńskie 10. W jakim kontekście? Np. jako sygnatariuszki listu w obronie Szymona Pietrasiewicza (Agnieszka Holland i Anda Rottenberg), jako autorka pracy magisterskiej prowadząca rozmowę z Miłoszem Zielińskim (Aleksandra Cieślik), jako ta, która mówiła o miastotwórczej roli ESK przytoczona przez Rafała Kozińskiego (Agnieszka Ziętek). Oprócz tego dwukrotnie pojawia się Danuta Majka, autorka artykułu “Jak szukaliśmy kulturalnego kodu DNA Lublina”, dwukrotnie wymieniona jest Rose Fenton, możemy dopatrzeć się też Bożeny Gierat-Bieroń i Joanny Orzechowskiej-Wacławskiej jako współautorek (z Pawłem Kubickim na czele) książki “Efekt ESK. Jak konkurs na Europejskie Stolice Kultury zmienił polskie miasta”.

Absolutnie nie piszę tego żeby wytknąć błąd Marcinowi. Uważam, że podobny eksperyment wykonany na dowolnej publikacji przyniósłby podobne rezultaty. Piszę to by unaocznić jak głęboko zakorzenione jest męskocentryczne myślenie w opisywaniu działalności kulturalnej. Jako kobiety nie zasłużyłyśmy nawet na pełne 10% widoczności w 70 stronnicowym tekście.

Starania o ESK wspominam przez pryzmat dużej różnorodności osób zaangażowanych. Na pewno nie brakowało tam menadżerek, animatorek kultury i artystek. W poszukiwaniu tego jak było naprawdę sięgnęłam po ogłoszony w 2010 roku nabór wniosków na działania, na który wpłynęło ponad 500 zgłoszeń najróżniejszych inicjatyw – od festiwali po mniejsze, jednorazowe wydarzenia. Tam nazwiska żeńskie pojawiają się 217 razy.

🌈 Przyjmuję binarną perspektywę płciową by uwypuklić skalę unieważniania, którą tutaj zauważam. Dzięki coraz liczniejszym queerowym inicjatywom liczę, że różnorodność na stałe wpisze się w krajobraz lubelskiej kultury. Bo chodzi tu o oddawanie pola, robienie przestrzeni, świadomość przywilejów. Bez tych procesów nie będzie miejsca na zmianę.

⛲ Jak widzę lubelską kulturę? Z jednej strony jest to wolontariuszka rozdająca program na Innych Brzmieniach, z drugiej profesjonalistka aplikująca o kolejne środki na inicjatywy cyrkowe. Z trzeciej artystka, ta, która dopiero po wyjeździe z Lublina jest doceniona za swój talent. Widzę ją tak bo mam dostęp do tego jak wygląda rzeczywistość pracy w tej branży. Wiem, że za wieloma inicjatywami stoją kobiety. To one wykonują lwią część pracy producenckiej, administracyjnej, artystycznej. Wciąż jednak rzadko (przynajmniej w Lublinie) są zauważane jako twórczynie i współtwórczynie.

W zespole zajmującym się aplikacją do ESK 2029 z ramienia Centrum Kultury obecna jest jedna kobieta.

🛑Podczas dyskusji w formule long table podczas NieKongresu Animatorów Kultury (Lublin, 2021) na temat przemocy w kulturze na sali obecnych było 89 kobiet i 21 mężczyzn. Mężczyźni mówili przez 81 minut, kobiety przez 39.

To ile miejsca zajmujemy, na ile jesteśmy widoczne, jak często się pojawiamy niczym język – kształtuje rzeczywistość. Cementuje szklany sufit, tworzy mylny obraz środowiska pracy.

❗Kiedy myślę o haśle RE:UNION i czytam hasła dotyczące wspólnotowości, akceptacji, nowego, inkluzywnego kontraktu społecznego to myślę głównie o tym, że ubieganie się o ten tytuł nie jest możliwe bez zadbania o prawa pracownicze w lubelskich instytucjach kultury, bez kobiet i bez przeciwdziałania przemocy. Nie jest możliwe bez szeregu działań naprawczych i wsparciowych❗

Tymczasem, tematyką teatralną w aplikacji ESK 2029 zajmuje się Paweł Passini.